Na portalu www.siepomaga.pl trwa zbiórka pieniędzy na pomoc w leczeniu bolesławianki Elżbiety Rutkowskiej. 60-letnia kobieta ma zdiagnozowanego raka. Guz głównej żyły z zakrzepicą żył nie może być zoperowany w Polsce. Może się tego podjąć klinika w Izraelu, ale potrzebna jest pomoc finansowa. Każdy może więc dołożyć swój datek do kwoty, która będzie potrzebna na operację.
https://www.siepomaga.pl/elzbieta-rutkowska
Opis zbiórki na www.siepomaga.pl:
Wszystko zaczęło się pod koniec 2021, mama zaczęła źle się czuć po śmierci dziadków. Najpierw dziadek w listopadzie 2021, babcia w grudniu 2021. Mama zaczęła zmagać się z dolegliwościami związanymi z brzuchem. Często trafiała na SOR. Lekarze mówili, że może to być związane z kręgosłupem. Pewnego dnia w sklepie zasłabła. Przyjechałam po nią, bo nie miała siły iść.
W międzyczasie dostała skierowanie na USG brzucha 24 stycznia 2021. Wtedy radiolog zauważył coś na kształt zakrzepicy. Natychmiast dostała skierowanie do szpitala we Wrocławiu na oddział angiologi. Tam po wykonanych badaniach okazało się, że to guz głównej żyły z zakrzepicą żył. Do tego doszła przewlekła choroba nerek. Zostało zlecone badanie PET, które określiło, że jest do tego zmiana na wątrobie. Bez dalszych przerzutów. Później biopsja. Długie oczekiwanie na wyniki i diganoza - nowotwór. Okropna wiadomość, ponieważ brat mamy zmarł 3 lata wcześniej na raka w bardzo krótkim czasie 2 tygodnie po biopsji!
Najpierw mama miała się zgłosić na chemioterapię, później jednak stwierdzono, że zakwalifikowana została do operacji po długich oczekiwaniach na decyzję z konsylium. Chemię kazano odwołać. Niestety okres oczekiwania na operacje jak się okazało był zbyt długi dla jej stanu zdrowia, który się pogorszył.
Przyjechaliśmy do szpitala 10 kwietnia. Po zbadaniu przez lekarzy, okazało się, że mama nie kwalifikuje się do operacji! Jej wzrok zawiedziony zrezygnowany był okropny do wytrzymania dla mnie... Nie wyobrażam sobie nawet, co musiała czuć. Została nam tylko chemia. Udało mi się po wypisie, że szpitala szybko mamę zapisać do centrum onkologicznego gdzie 2 dni później otrzymała chemię. Miała przyjechać za tydzień, ale okazało się, że nerki są zbyt słabe, aby podać chemię... Kolejny zawód...
Stamtąd mama trafiła na oddział wewnętrzny, gdzie każdy jej oddech sprawia wielki wysiłek. Jej stan się pogarsza z minuty na minutę, ponieważ choroba rozwija się zbyt dynamicznie, więc nie mamy dużo czasu! W międzyczasie udało mi się skontaktować z kliniką w Izraelu. Jest to ostatnia deska ratunku dla mamy. Nie mam jeszcze wyceny kosztów leczenia, ale małe na pewno nie będą, a ja nie chce tracić już ani chwili, bo wystarczająco dużo czasu zmarnowaliśmy.
W 2003 miałam wtedy 13 lat, umarł mój tata na raka kości z przerzutami do płuc. Wtedy byłam dzieckiem nie mogłam mu pomóc, ale kiedy umierał kazał mi przyjść do siebie. Powiedział, abym mu obiecałam, że zajmę się siostra i mamą. Obiecałam! Obiecałam także sobie, że będę walczyć za wszelką cenę...
Proszę, pomóż mi!
Komentarze